sobota, 5 listopada 2011

*** (jesień rozstania liści...)

jesień rozstania liści nasion ptaków
spłakany deszczem
autobusu czerwony nos
na zardzewiałych przegubach
od przystanku do pętli
wszystkim pasażerom
skrzypi los

czwartek, 15 września 2011

Szczęśliwe zakończenie

Noc pełni straż gdy śpię, nieśpiesznie przenika
każdą część powietrza i myśli, co zapominanymi są snami.
Dzień wciąga mnie w siebie, wieczorem porzuca i goni
słońce, co drogą się toczy do Ameryki, powraca bez zysków
i spada, jak jabłko wprost do mojej dłoni.

Marzenie za marzeniem, Eureko nigdy mnie nie witasz,
nie dostrzegasz, mimo że tak za twoim wzrokiem biegnę,
jak pies, jak krople krwi co zawsze wracają do serca.
Karmić, przegryzać nadgarstki dla Ciebie, wstydliwie
za dnia ślady tej namiętności maskować, naciągać rękawy.

Wciąż nie wiem kiedy nastąpi spotkanie, podobno
znasz każde imię, zawołasz, wyszeptasz do ucha z cienia.
Czas o sekundę nie zwolni, chociaż stanie zegarek
Wiera, Nadieżda, Luba, coś wymamroczą bezradnie.


sobota, 16 lipca 2011

*** (windą poezji współczesnej...)

windą poezji współczesnej
k dojeżdża do 3-go piętra
nie jest źle inni siedzą
w piwnicy pod baranami

wizja przyszłych sukcesów
na niwie tłoczy kolejkę
za kolejką w żołądek
czuły na ból egzystencji

od rana nic tylko bułka
jestem z nią 20 groszy
zabrakło do wina odjazd
automat drzwi zamyka

wciska wszystkie guziki
nadzieja na wjazd zawodzi
pluma blanka z głośników
przekleństwo parteru

co za miejsce kto wsiądzie
wysiada odwraca się plecami
sapie ukradkiem poprawia
wizerunek to podstawa

na XII-tym lokalna telewizja
pogromca druku czasem
mignie okładka czarno biała
na nikim nie robi wrażenia

nareszcie głosy trąb tną
linę Armagedon ratuje
sytuację spadamy stąd
windą do nieba

kamera ochrony widzi
wszystko ostatnie nagranie
już nie puszczą tego strach
żarty się skończyły

niedziela, 3 lipca 2011

Zaróżowiony

Chwalę różę za milczenie,
za wierność każdemu spojrzeniu,
za miłość do słońca, do rosy, do wieczorów
błogich, chwil odpoczywania.

Chwalę różę za uczucia, które mi przynosi,
w kolorach róży zmieniam moją duszę,
w zapachu róży przywracam banałom
ich dawną chwałę szczerego zachwytu.

Chwalę różę za przyjęcie losu, bezsilność
kolców w pochyleniu głowy do ścięcia,
w nagości nie do opisania, w płatkach
opadających za płatkiem, na ziemię.


wtorek, 14 czerwca 2011

Na pierwszy wtorek miesiąca w Grodzkim Domu Kultury w G.

Spadnie, nie spadnie, wisi zmiłuj się nad nami
odwrócony na wspak świecie antycznych sielanek,
drwiący ze zmartwień podłogi, co się nie umywa
do towarzystwa stołu, będącego w istocie sztuczką
beztroskiego, czworonogiego żonglera.

Wszystkich widzę, w winoroślach, trąbach - wirują!
W blatu blask - ! - W pomnik nieznanego poety -
salwą... pal - ! - Niech trzeszczą dzieł szkielety!

Zawrotny melanż karuzeli, z poetami, trwa na okrągło.
Gaśnie puls ostatniej kropli herbaty, niewinne kostki
cukru bieleją, Pegaz gubi podkowy i wszystko znika,
i nigdy już nie wraca na swoje miejsce...

Tak działa sztuka - nie wiedziałeś o tym?

Dla was w sobie

Chowam się za skórą. Patrzę jak prześwieca przez nią ciepłe, różowe słońce. Cicho śpiewam "here I am". Tu jestem. Tu, gdzie tylko ja jestem - gdzie tylko ja śpiewam - gdzie tylko ja słucham. Czuję, że wspomnienie tego światła filtrowanego przez skórę jest mi znane sprzed urodzenia lecz wtedy nie byłem sam, a teraz jestem.

Jeśli zechcę, mogę wydać z siebie głos. Zaraz go usłyszycie. To takie śmieszne. Buuuuuuu! Ha, ha, ha! To tylko ja, ale nie możecie mnie zobaczyć, bo ja jestem tu, schowany, za zamkniętymi powiekami jestem, sam.

Albo kiwnę wam ręką, nawet dwoma. Powieszę je, o tak. Tak robią pajacyki. Podoba się? Nawet ukłonić się mogę tym, wciąż jeszcze posłusznym ciałem... Ale ogólnie, to nuda raczej. Odgrywam w kółko to samo. Potykam się o te same ząbki, by wygrać zawsze tę samą melodię.

Chyba się prześpię. Na chwilę stąd odejdę, lecz obiecuję, że jutro będzie inaczej. Kiedy wrócę, jeśli się obudzę, otworzę i pokażę wam oczy!

wtorek, 26 kwietnia 2011

Breakdance

Dwanaście rund do szczęścia. Dwanaście rund do domu, do schabowego z oszronioną szklanką piwa. Dwanaście rund, gdy już w czwartej wyskoczył skurwiel hakiem i ciemno.

...jeszcze się oparł o liny, próbuje trzymać ręką, sędzia jest blisko, patrzy mu w oczy, widzi tam bez wątpienia duże problemy z grawitacją! Teraz stawia pierwszy krok, to krok Armstronga na księżycu, ależ trudny, ależ chwiejny...

Osiem - dziewięć. Aby do gongu. Już! Na słuch do narożnika: raz, dwa, góra! Raz, dwa, dół! Rozumiesz?! Góra, góra, dół! I kleisz się na niego! Pamiętaj, on chce cię skończyć! Skończyć teraz, skończyć teraz... Boks!!! Góra, góra... O, kur...! Wa.., wa.., wal.., Wal-dek? Nie, nie wstanę. Lecę. Liczę. Liczę lampy. Lecą cztery lampy, wyciągają szyje. Zwarcie..?

...oj, nie da już dzisiaj wywiadu, robi jeszcze piruet, cofa, obraca do narożnika jakby chciał przeprosić publiczność, pochyla, jak potknięty sprinter! No, chyba nie tak miał nas zaskoczyć!?

Sędzia stopuje przeciwnika. Jest stan zawieszenia i oczekiwania na cud. I jest pięknie. Jest tak, jak ma być. Wszyscy wstrzymują oddech. Patrzą niemo na pięściarza tańczącego z gwiazdami. Młoda, przejęta reporterka pstryka fotkę dnia.

czwartek, 17 marca 2011

fotografia obiecującej poetki

zaserwowała paluszek
i obrączkę i różę
długi kolczyk
koronki korali

wszystko w sepii
jak z historii literatury

a przecież jest
tutaj
gotowa na wszystko

cicho nuci
każdą obietnicę
i
już to kupiłeś biedaku
a nie stać cię na to

formuł związków srebra
sole trzeźwiące
mogą nie rozerwać
lepiej
nie patrz jej w oczy

i boże
nie wysyłaj tej kartki
do żony

niedziela, 13 marca 2011

Reklamacja

Co robić! Co robić! Sfiksował robot proboszcza Romana. Płacze proboszcz nad robota eksplikacją drukowaną:

instrukcja nie zawsze się zgadza
z otrzymanym towarem, stawiam krzyżyk
na swojej wierze, żegnanie się mam we krwi,
jak jazdę na rowerze.

Taki wydatek! Wydaj nam robota! Zawołali parafianie chórem i dopięli swego. Przerdzewiały od wody święconej napęd, przetopili,
przepili.

niedziela, 27 lutego 2011

In vitro

Od przerwy do przerwy. Szkolnych dzwonków zmierzch, lecz dalej nieustannie - od przerwy do przerwy - wiejenieszczczęściem w wymarzonymżyciu. Jedzenie. Sypianie z tą. Sypianie z tamtą (tamta, to ta w antraktach). Przerwane lekcje muzyki. Śniadania na trawie. Burze. Ziarnka soli w locie. Piegi wokół sutka. Dowód życia, sześć miejsc po przecinku. Przez odrzucenie końcówki, śmierć w zaokrągleniu.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Płotka

Napinam mięśnie ze wszystkich sił, ze wszystkich sił odbijam się, jak nigdy w życiu, próbuję wiele razy, jeszcze raz i jeszcze, ocalić się, wrócić do miejsc, które znałem od urodzenia, miejsc, które były mi domem a dziś są widownią mojej męki. Napinam mięśnie ze wszystkich sił, odbijam się wysoko! Odbijam się! Odbijam, odbijam... Tak trudno tu oddychać.

Skamieliny

Zawsze osiągamy w końcu status reliktu swej epoki. Usilnie pragniemy ocalić treść, lecz szansę na przetrwanie ma tylko forma (gdybyśmy mieli to szczęście usnąć w skrzypach i paprociach). Ktokolwiek ją odczyta, zrobi to z innych powodów niż te, które kazały nam uciekać przed unicestwieniem. Dzisiaj jeszcze o tym marzymy, lecz wcześniej czy później przyjdzie zrozumienie, że wskrzeszania należy zabronić. Czas skończyć z unikami, gdy już wiemy, co naprawdę jest ważne.