dzień zwisł mi kalafiorem
ślepej kurze ziarno
psu na budę pada
nie byłem
nie mam
miał nie będę
po obiedzie musztarda
z gęsi woda na młyn
wiatr w oczy
plewy odsiewa
przez żołądek do
serca na dłoni
finał niedzielnego różańca
dopiero południe
Co za dzień!
zwisa mi i powiewa
zysków i strat suma
księżyc okiem łypie
na butelkę w mroku