niedziela, 10 listopada 2013

meta fizyczna

dzień zwisł mi kalafiorem
ślepej kurze ziarno
psu na budę pada

nie byłem
nie mam 
miał nie będę

po obiedzie musztarda
z gęsi woda na młyn 
wiatr w oczy
plewy odsiewa

przez żołądek do 
serca na dłoni
finał niedzielnego różańca
dopiero południe

Co za dzień!

zwisa mi i powiewa
zysków i strat suma
księżyc okiem łypie
na butelkę w mroku


Migowy pośpieszny

Przybieżeli
od Anieli
chociaż 
bardzo 
bardzo 
chcieli
nie 
umieli
nie wiedzieli
zawinęli 
się
posnęli
po co byli
u Anieli
zapomnieli

bo z Anieli
szelma była
przyszli
poszła
i wrócila
w halce 
spiła
chuć naiwną
rozpaliła
nie gasiła
nie topiła
tak mamiła
niema miła

przy niedzieli
u Anieli
taka dziwna
biba była