poniedziałek, 22 czerwca 2009

Mała Apokalipsa

Bóg Cię kocha! Szatan Cię miłuje! Człowiek jest rozchwytywany. Anioły, nerwowo zerkając w kartki z listą zakupów, depczą sobie po piętach. Wydają się odrobinę zdezorientowane. Maskując zmieszanie, próbują z emfazą wygłosić swe posłanie: urodzisz dzieciątko..... Ja też urodzę dzieciątko! I ja! I ja! A ja chcę jabłko! Dobry, Jezu!

Anioły upadłe aranżują tymczasem z zaplecza kolejne promocje nie z tej ziemi! Świeże, pachnące obietnicą nieba, zapakowane w wysokie stosy, płynące w pianach syntetycznych mydeł do podłóg, w szumie elektrycznych wózków: róże różańcowe, rycerze niepokalani, młodziankowie... Jezusie Nazareński!

Z megafonu dobiega głos. Ten głos. Jego głos. Wszystko zamiera, jak polane ciekłym azotem, córki Lota. Niedobrze. Brak klimatyzacji, kanalizacji i wody. Brak zasilania. Brak wyjść awaryjnych. Niedobrze. Brak dostaw. Brak personelu. Brak ochrony. Brak st...enu, brr...k ot......rrrrrrrrrrrrr ...........chh...... ...zz!

Daję słowo, że tak się to wszystko skończyło.

czwartek, 18 czerwca 2009

Ecce draco

Smoku, smoku! Dlaczego zdjęto Cię z ołtarza mojego kościoła? Dlaczego na zżartym przez korniki chórze łykasz kurz, miast dziewic sycić się widokiem? Ich nagie ramiona zrywały dla Ciebie czereśnie. Czym odpłacono Ci za słabość do ludzi? Usychasz porzucony, samotny, niechciany i zapominany, z brudnym petem wciśniętym w oko.

Oto smok i oto człowiek na głównym ołtarzu. Zamienią się rolami gdy światło, poranione o szczerbate witraże, krwią nasyci serca smoka i człowieka.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Życie wyszło z morza

W drodze ze Szczecina przyglądam się starym kapitanom, jak prowadzą swe blaszane galeony kursem na południe. W ich brodach połyskują resztki z KFC gdy w skupieniu, pochyleni nad wysłużonymi motorami, sprawdzają olej. Co wygoniło ich na ten niepewny ląd? Dokąd się oddalają, głusi na syren śpiew i łzy? Początek lata, pora sztormów minęła. Skąd to poruszenie?

Patrzyłem i patrzyłem, aż zrozumiałem. Oni wracali. Wracali na ląd umierać. Życie wyszło z wody.

Wiatr bezużytecznie kręci się po plażach. Znamię epoki mgliście prześwieca przez opary benzyny. Nie sądzę, że zanika. Nie potwierdzam, że wschodzi.

niedziela, 14 czerwca 2009

Kanty

Trickster nie dość, że rozdaje karty, to sam ukrył się w talii. Przeliczył się jednak. Nie docenił przeciwnika. Zatknięty w rękaw sutanny, czeka teraz bezużytecznie, na najwyższą pulę. Pula nie przychodzi. Spektatorzy wciąż grają na drobne, dzwoniące krępująco o niedzielne tace.

niedziela, 7 czerwca 2009

myślę mniemam mylę

Jak śpią mrówki? Zwijają w kłębek? Tulą do siebie zmęczone? Coś im się śni? Skąd wiedzą, że wschodzi słońce? Gdy brak im sił, gdy słabną, niedowidzą, dokąd odchodzą? Mrówka wybałuszy oczy. Pies ziewnie. Dwunogi udzielą odpowiedzi. Nie wiadomo po co. Nikt przecież nie zna ich języka.

środa, 3 czerwca 2009

Teoria strun

Pies człowiek, pisze w ciemnościach.
W Gwiazdozbiorze Psa zamieszanie. Psy czekają.
Noc całą ludzie o mniej zwierzęcej naturze śpią, nieświadomi psiej pracy. Niech tak zostanie. Nie budźmy nikogo. Klawisze, ruszając z miejsca jak szybkobieżne windy, zapadają się bez dźwięku. Bezszelestnym ruchem los wywołuje z pamięci podświadome fotografie. Kwant za kwant, foton za foton, pamięć za bit - odpowiedź na wszystko. Przekaz z Gai dociera o świcie. Psy grają na gitarach. Księżyc się uśmiecha.