niedziela, 15 sierpnia 2010

Blue box

Nasza opowieść dobiega mety i przyjmujemy to z ulgą. O końcu wariacje bez końca nudzą i koniec końców, rozczarowują. Z każdej strony każdej sytuacji widać szwy i postrzępioną podszewkę. Kolejny wieczór, blue box na który mozolnie rzutuję, możliwie wiarygodnie spreparowaną treść. Tło staje się obrazem, w którym próżno komu szukać, prawdziwych postaci.

To się uraja, mówi poeta przypinając te słowa do nut, nut zawieszonych w drgającym powietrzu. Co żywe, czuje i reaguje - co umiera, czuje, lecz nie chce już reagować - sprytna sztuczka, by jeszcze za życia potrenować się w śmierci.

Ostatnie 74 minuty doby. Wiele dzieci zdąży przybyć na świat jeszcze dzisiaj. W upiornym świetle bezcieniowych lamp zobaczą dzieła Boga i dokonania człowieka. Ich krzyk rozpaczy będzie mylnie zinterpretowany. Zostawiam im pomocną wskazówkę: w dziełach człowieka to, co najmniej użyteczne, najwięcej znaczy - w naturze poza wszelką konkurencją pozostaje, jak zawsze - sztuka zabijania.

Opowiedz mi bajkę! Uśmiecham się i raz jeszcze opowiadam. Był sobie Bóg, nudził się, więc stworzył sobie świat. Potem stworzył człowieka. Człowiek zaczął opowiadać bajki, których nauczył go Bóg.

8 komentarzy:

  1. ładnie i gładko. aż nadgładko. i smutno. bajki są nieprawdziwe, ale bajki są też dowodem na to, że jest coś więcej, coś głębiej, coś co jest do wyjaśnienia i odkrycia. bo bajki zawsze są na jakiś temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielkie nieba! Deprymują mnie te Twoje niezapowiedziane wizyty - nikogo się już nie spodziewałem. Mówisz, że o niczym? Liść też o niczym, korzenie o niczym, próchno tego pisania ledwie się tli. To pisanie organiczne, rzadko poprzedzone namysłem czy pomysłem. Najczęściej siadam z pustką w głowie, piszę, łapię jakiś wątek i próbuję go ubrać w coś, co od biedy można nazwać tatuażem - kreski, litery, słowa, które mają się ułożyć w jakiś wzór.

    Niemal nigdy mi się to nie udaje :((( ale w dwóch, trzech przypadkach na 41 mogę powiedzieć, że jednak - dlatego próbuję, ponawiam te wysiłki, jak kot performer, usiłujący złapać promień słońca.

    Wizyta, jakkolwiek nagła jak grom z jasnego nieba - wiesz, że zawsze miła. Dziękuję!

    PS Wiem, że bywam zbyt dosłowny i oczywisty, kłaniają się moje limity, widać te szwy i niech tak zostanie - abyś mnie nie zaliczyła do blagierów, naciągaczy, udawaczy, kontestatorów własnej niemocy.

    Cały ten tekst mógłby się składać z 5-ciu ostatnich zdań i byłoby dobrze. Może tak zrobię, ale gdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc jednak z tą śmiercią tak nie całkiem, ale to dobrze, śmierć powinna być naciągana. Najgorszy w każdej dziedzinie jest fanatyzm. A skoro żywi, to niech nie tracą nadziei. W końcu epopeiści wiedzą lepiej. O. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Że wciąż się ta moja nadzieja odnawia, nieustannie mnie dziwi. Aż kusi, żeby kiedyś spróbować napisać o kimś, kto tę nadzieję utracił. Jasne, to nie jest nowe, ale jest jakieś pomiędzy, które mnie interesuje. Tak mi się dzisiaj śniło. Pływałem z żoną, gdy rzeka nagle wezbrała żółtą, mętną wodą i nurt porwał nas w stronę przepaści. Żona złapała się drzewa, widziałem, że jest już bezpieczna, przede mną zionęła przepaść. Usłyszałem jej gorączkowe, naglące: łap się czegoś! I swoje słowa: nie martw się, zaraz się czegoś złapię. Przede mną wściekłymi kaskadami brudnej wody, otwierała się, już tylko na kilka ułamków sekund niewiadoma, przyszłość. Gdy jej odpowiadałem, nie widziałem nic, czego można by się złapać. Wtedy się obudziłem. To jest właśnie pomiędzy. Od chwili, gdy coś jest nieodwracalne, czas zwalnia, już się nie musi śpieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Doobre, podoba mi się... Nieuchronność zdarzeń i drobne błędy w łamigłówce dzięki którym zdarzenia albo idą wkrótce w zapomnienie albo w zapomnienie idą ich uczestnicy... Namacalna bliskość tragedii... Czasem tak blisko, że czujesz oddech końca wszystkiego na twarzy... Jak wtedy, gdy rozpędzony bus beztrosko wymuszając pierszeństwo przeskoczył skrzyżowanie tuż przed moim wozem... Sekunda, dwie później i... Darował mi je ślepy los. Jestem ciągle choć mogło mnie już nie być...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hooomer! Please! Jak bus nadjeżdżał z prawej, to miałeś szansę - po co zaraz tak depresyjnie - prawidłowa składnia: mogło mnie nie być ... a oto jestem! Wasz Homer - jako żywy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha, niewątpliwie po tej akcji z busem przybyło mi kilka siwych włosów... Podobno od przybytku głowa nie boli a ja mimo wszystko odczuwam, że coś mi wtedy jednak ubyło i żeby to chociaż w spodnie... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. ok :) Jasne, tak sie droczę. Ja kiedyś miałem raka pluc przez godzinę, zanim wyszlo, ze błąd zdjęcia. Fajnie było. Trzy tygodnie nie paliłem :)

    OdpowiedzUsuń