Kościół to idealne miejsce do utraty wiary. Wiesz o tym ilekroć próbujesz się przedrzeć przez umocnione celofanem kraty jego konfesjonałów. W środku zabezpieczony przed cuchnącym twym wyziewem, strażnik tajemnicy - obcy mężczyzna, czasem jeszcze chłopiec, którego możesz obciążyć wszystkim - gdy skończysz, wytrenowanym ruchem odpuka w niemalowane i pociągnie za spirytualną spłuczkę.
Tak postrzegasz matkę kościół, jak wskazuje ci serce, dlatego nie umiesz zobaczyć jej wielkości, jej miłości i jej zatroskania o ciebie. Rzecz w zasadzie bez znaczenia, bo nosisz na sobie znamiona swej matki a te, nie kłamią. Nie umkniesz przed wypełnieniem kontraktu - i odda cię matka twa diabłu, który również, jak się zdaje, jest jej niechcianym dzieckiem.
Przeczuwając tę przyszłość, drżąc ze strachu, próbujesz jeszcze przekupić los, wpół ironicznie mantrując głosem kasandrycznych dewotek:
iiiiii chroń od zguuubyyyyy gdy za-graaaa-ża CIOOOS!!!!!!!
I
on
s
p
a
d
a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz